niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział Pierwszy.

Obudziłem się. Widząc, a tak właściwie nic nie widząc powoli otwierałem oczy.
Białe ściany, jasny blask. - Gdzie ja jestem? - myślałem. Powoli zauważałem okno, z wielkimi płaczącymi wierzbami, zauważyłem również jakiegoś chłopaka. Na jego widok serce zaczęło mi szybciej bić. Dlaczego? Spał na siedzeniu obok. Kto to może być? Był to chłopak o brązowych włosach, szczupłej sylwetki i miał mnóstwo tatuaży.
Zamknąłem oczy.
- Harry? Harry! Słyszysz mnie? - zawołał do mnie, gdy tylko usłyszał moje drgnięcie.
Byłem lekko oszołomiony.
- Kim Ty w ogóle jesteś? - zapytałem się. W tym samym momencie, ostatkiem sił próbowałem się podnieść i w jakikolwiek sposób usiąść. Chłopak widział, że średnio sobie radzę, dlatego pomógł mi. Chwycił mnie i podniósł. Kiedy mnie dotknął, serce mi mocno zabiło i zrobiło mi się tak przyjemnie. Nie puszczaj mnie już nigdy- pomyślałem.
- Więc? - zapytałem - Kim do licha jesteś?
Teraz dopiero zauważyłem łzy, cieknące z jego pięknych, niebieskich oczu. Były tak głębokie, że mógłbym w nich utonąć.
- Kochanie.. Nie pamiętasz mnie? - powiedział do mnie, zacierając oczy - Proszę, powiedz, że żartujesz?
Ja aby kiwnąłem głową przeczącą, chociaż było to dla mnie strasznie bolesne.
- Zawołam lekarza. - rzekł przestraszony.
Po paru dosłownie sekundach do sali wszedł jakiś mężczyzna, ubrany w szpitalne ubrania.
- A więc co panu dolega panie Styles? - powiedział, zakładając swoje okulary i notując coś w jakimś notesie.
- Jaki panie? - zapytałem zdziwiony.
Lekarz zaczął coś pod nosem mówić, że nic nie słyszałem. Chłopak obok stał z łzami w oczach i czekał. Zastanawiało mnie aby, kim on to cholery jest?
- Skleroza tymczasowa, to jest normalne przy tak długiej śpiączce.
- Jakiej śpiączce? - wtrąciłem się.
- Proszę pana - zwrócił się lekarz do Louisa- Niech pan wytłumaczy panu wszystko, ja się śpieszę, do widzenia.
Chłopak usiadł, chwycił mnie za ręce.
- No więc - zaczął - Jesteś Harry, Harry Styles, zostałeś napadnięty rok temu. Tak, właśnie rok myłeś w śpiączce.
Na moje dłonie  skapywały jego łzy.
- Smutne, ale kim ty jesteś? - powiedziałem, lekko zniecierpliwiony.
- Jestem Louis. Twój BooBear. Jestem twoim.. chłopakiem, proszę powiedz, że mnie pamiętasz proszę.
Nawet nie czekając na moją odpowiedź, pocałował mnie.
- Kocham Cię - szepnął i ścisnął dłonie.